Powrót do Mass Effect wywołuje nostalgię… i smutek

3 min readMay 22, 2021

Kiedy wracam do gry, która bez wątpienia miała na mnie duży wpływ nie mogę przestać wzdragać się na pewne elementy. Na wspaniałym wspomnieniu ratowania galaktyki z Shepardem pojawiają się poważne rysy.

Cieszę się, że wydano Legendarną Edycję Mass Effecta — fajnie wrócić do tak ważnego, dla kanonu zachodnich gier, tytułu. Jednocześnie już od pierwszych minut spędzonych w uniwersum, w którym ludzkość uciekła do gwiazd, czuję, że zabrała za sobą sporo dzisiejszego ciężaru.

Młodzi amerykańscy weterani którzy wrócili z Iraku lub Afganistanu z niepełnosprawnościami, PTSD lub np. poważnym zatruciem środkami chemicznymi, nie mówią o swoim poborze do wojska pozytywnie. Wypowiedzi osób z grup takich, jak Left Flank Veterans, jasno pokazują, że poborowi manipulują osiemnastoletnimi (a czasem nawet młodszymi) dzieciakami i żerują nabezdomnych i biednych, by wyrobić swoje kwoty werbunku. Ofiary takiego poboru rzadko dostają to, co się im obiecuje — mają w końcu być przede wszystkim mięsem armatnim.

Tymczasem Mass Effect z uśmiechem na twarzy wciska nas właśnie w rolę takiego dzieciaka — dwie z trzech historyjek dotyczących pochodzenia naszej postaci składają się z osiemnastoletniego Sheparda, żyjącego raczej kiepskie życie, który zaciąga się do wojska. Trzecia opcja? Rodzice byli żołnierzami, więc cóż mógł zrobić nasz biedny bohater lub bohaterka?

Mass Effect został wydany w roku 2007, co znaczy, że osoby piszące go żyły w cieniu wydarzeń z 11 września 2001 i dwóch wojen — w Iraku i Afganistanie, które nie zdążyły jeszcze „skwaśnieć” w oczach opinii publicznej. Fantazje, związane z potęgą wojska, niechęcią do inności — tu wyrażonej przez nienawiść do kosmitów, choć spróbujcie policzyć wszystkie czarnoskóre postaci na pokładzie Normandii, albo np. Azjatów — są niezaprzeczalne i wybrzmiewają dzisiaj dość koszmarnie.

U podstawy fabuły leży wiara, że problemy może rozwiązać tylko Shepard — super żołnierz do spraw specjalnych, który nie przejmując się prawami i konwencjami zrobi wszystko co konieczne, by wygrać. Jeśli wiecie cokolwiek o amerykańskim przekonaniu o własnej wyjątkowości… cóż, tutaj widać je dokładnie.

Shepard, komandos działający w imieniu dość rasistowskiego i totalitarnego, TRZYOSOBOWEGO gwiezdnego rządu, może zabić kogo chce i kiedy chce, nawet, jeśli dla dobra ogółu powinien zrobić coś innego — nikt nie pociągnie go do odpowiedzialności.

To przekonanie znajdziemy odbite w naszych towarzyszach. Garrus, jedna z ikon serii, wprost narzeka, że jego ojciec „jest przeciwny nieograniczonej sile i możliwościom działania”, jakie posiadają Spectre — grupa komandosów, do których należy Shepard. Brzmi przy tym tak, jakby problem z przedstawicielami władzy nie przejmującymi się niczym poza własnym widzimisię i ego, był absurdalny.

Jeśli posłuchamy ludzkich żołnierzy, w tym innej towarzyszki, Ashley, dowiemy się, że nawet będąc członkiem super-duper organizacji działającej dla galaktycznego rządu i tak powinniśmy pamiętać, że jesteśmy w pierwszej kolejności żołnierzem US… znaczy Sojuszu, głównej siły militarnej ludzi. Ta nacjonalistyczna postawa i OCZEKIWANIE, że jako „wolni i niepokorni” będziemy stawiać interes ludzkości nad dobrem wszystkich innych, są wbudowane w pierwszą część serii i praktycznie niemożliwe do usunięcia.

A to tylko część problemów. Żarty kalibru „a wam głupio było jak was wymordowali?” rzucane przez towarzyszy, zastępy kobiecych postaci podkreślających siłę, intelekt i wyjątkowość głównego bohatera, jasno wskazują, że gra w pierwszej kolejności skierowana była do młodych chłopców.

Tłumaczenie, że „jeśli chłopak nie dobiera się namolnie do dziewczyny to pewnie mu się nie podoba” i klasyczne hasełko „boys will be boys”, które możemy rzucić jako odpowiedź, tylko dodają się do dużego zbioru problematycznych elementów gry. Queerowe wątki w całej tej konstrukcji nie wydają się nawet możliwe — w końcu przed Gamergate kobiety i mniejszości nie istniały w grach.

Mimo tego od Mass Effecta naprawdę trudno się oderwać — to solidny tytuł, naznaczony przez czasy, w których został wydany. BioWare, będące w dobie chwały Mass Effecta i Dragon Age, w szczytowej formie, dostarczyło naprawdę dobry produkt. Rzecz w tym, że dzisiaj, w 2021 roku, wymaga on krytycznego spojrzenia i zrozumienia, jak długą drogę przeszła elektroniczna rozrywka na przestrzeni ostatniej dekady (z kawałkiem). Gra z 2007 roku to produkt swojej epoki. Oby nikt nie czerpał z niej tych lekcji, które powinny zostać zapomniane.

--

--

No responses yet